Spokojny niedzielny poranek. Niebawem nad krakowskim Salwatorem wzejdzie Słońce a ja zanim zacznę medytować dopijam poranną kawę i zastanawiam się jak bardzo moje zainteresowanie filozofią orientalną  odrywa mnie od greckich i łacińskich korzeni. Tak – dokładnie taka kwestia pojawiła się w niedzielę przed świtem.

Zacznijmy od tego, że przywiązanie od jakiejś konkretnej tradycji filozofowania nie jest ważniejsze niż sama prawda bo jak słusznie zauważył Arystoteles „Amicus Plato, sed magis amica veritas” więc dopuszczam myśl, że jakiś egzotyczny dalekowschodni guru będzie mi bliższy niż Marek Aureliusz. Och, chyba nawet tak jest …

Druga kawa i widzimy, że odległość pomiędzy tradycją greko-łacińską a tradycją palijską jest tylko geograficzna a podobieństwo nieporuszonego posągu Buddy do (niemal) równie nieporuszonego Marka Aureliusza bardziej niż powierzchowne. Przecież stoicki spokój Rzymu naruszył dopiero Nazareńczyk, który powiedział o sobie: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową (Mt 10,34n).” Zaś swoich rodaków nazywał „plemieniem żmijowym” i „grobami pobielanymi”. Rzeczywiście wypada się raczej zgodzić bo późniejsza historia  interakcji chrześcijaństwa z zewnętrznym światem oraz ze sobą potwierdza prawdziwość tych słów o mieczu.

Analogicznych tekstów oczywiście nie znajdziemy u Buddy ale też niczego podobnego nie doszukamy się u naszych Greków i Rzymian. Sokrates, Platon, Arystoteles, Marek Aureliusz – wszyscy oni są zwolennikami równowagi, harmonii, umiarkowania i spokoju oraz racjonalnej dysputy, które zostały zniszczone przez dogmatyzm i bezkompromisowość chrześcijaństwa.

Nazajutrz, gdy wyszli z Betanii, poczuł głód. A widząc z daleka figowiec, okryty liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz podszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi. Wtedy rzekł do drzewa: «Niechaj już nikt nigdy nie je z ciebie owocu!» A słyszeli to Jego uczniowie. (…) Gdy zaś wieczór zapadł, Jezus i uczniowie wychodzili poza miasto. Przechodząc rano, ujrzeli figowiec uschły od korzeni. Wtedy Piotr przypomniał sobie i rzekł do Niego: «Rabbi, patrz, figowiec, który przekląłeś, usechł. (Mk 11,22)

Pomińmy nadnaturalne zdolności, którymi w równym stopniu nie dysponowali ani Sokrates ani Budda – po obu tradycjach podobnej agresywnej akcji się nie spodziewamy.

Zostawmy więc filozofię bliskowschodnią i zauważmy jeszcze inne podobieństwo filozofii dalekowschodniej i zachodniej. Buddyzm opiera się na Trzech Klejnotach: Buddzie, Dharmie i Sandze. Tłumacząc to na „łacinę” chodzi o ideał osobowościowy, system filozoficzny i wspólnotę uczniów, którą one tworzą. Dokładnie tak samo funkcjonowały szkoły filozoficzne w starożytnej Grecji. Filozofia była wtedy nie tylko kwestią intelektualnego przekonania lecz stylem życia. Taki Sokrates czy Diogenes byli nie tylko nauczycielami ale też wzorcem osobowościowym do naśladowania zaś Sangha jest odpowiednikiem grupy ateńskiej młodzieży naśladującej Sokratesa. Zdaje się zresztą że Sokrates i Budda żyli i i działali równolegle niemal w tym samym czasie. Obaj byli zwykłymi ludźmi a nie bogami a ideał, który uosabiali z założenia miał być osiągalny przez zwykłego człowieka.

Współczesna nauka rozwinęła się jako ewidentny protest przeciwko nieweryfikowalnym średniowiecznym dogmatom. W tym kontekście oczywiście równie dobrze można cytować nasze swojskie „nihil in intellectu nisi prius fuerit in sensu”  jak i palijskie:

Kalama sutra, Budda

„Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego co przynosi powodzenie wam i innym.”

Niektórzy myśliciele jak widać „contra spem spero” opierają swój światopogląd o  filozofię grecką i rzymską oraz religię chrześcijańską. Wydaje się że bardziej spójną logicznie mieszanką jest tradycja łacińsko-palijska. Czego Wszystkim i sobie życzę (spójności oczywiście)!

PS: Na koniec zagadka w stylu „mindfuck”. Na ilustracji widzimy rzeźbę w klasycznym starożytnym greckim stylu. Patrząc na tą rzeźbę mam poczucie wielkiej ulgi, że nie muszę wybierać. Co to jest za dzieło i jakiego filozofa przedstawia?

PS2: Ten tekst jest wstępem. W kolejnym należy wyliczyć w punktach wspólne cechy buddyzmu i stylu filozofii greckiej które nie występują w tradycji chrześcijańskiej.

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!