„Kto bowiem mniema, że coś jest z natury dobre albo złe, ten się skazuje na nieustanny niepokój. Nie mając mianowicie tego, co uważa za dobre, sądzi, że trapi go rzeczywiste zło i ugania się za rzeczami, jak mniema dobrymi. A skoro je posiądzie, to popada w jeszcze większy zamęt, ponieważ się nie rozumnie i niepomiernie wynosi i z obawy przed zmianą robi wszystko, byle nie utracić dóbr domniemanych.”

Powyższe słowa to cytat z mojego ulubionego greckiego filozofa Sekstusa Empiryka. Na tradycji sceptyczno-empirycznej zasadza się cała nasza cywilizacja naukowo-techniczna. Zaś powyższe wskazuje jednoznacznie, że Sekstus Empiryk był buddystą (oczywiście kompletnie nie ma tu znaczenia czy słyszał on o Buddzie czy też nie).

Te zbieżności klasycznej filozofii greckiej i buddyjskiej wydają bardzo interesujące.  Prof. Thomas McEvilley uważa, że podobieństwa pomiędzy tekstami Nagardżuny (jeden z najbardziej wpływowych filozofów Mahajany) i Sekstusa Empiryka wynikają z tego, że korzystali oni obaj z tych samych starszych tekstów szkoły pyrrońskiej.

Zarówno w Atenach jak i w Bodhgaya zauważono, że koniecznym warunkiem szczęścia jest nieporuszoność, spokój, równowaga ducha, wolność od strachu i wszelkich obaw. Prosta jednak fizyka mówi, że jeśli coś ma pozostać nieporuszone to nie może być przyciągane ani odpychane. Rzeczy dobre pociągają a złe odpychają. Rezygnując z tej dychotomii dostajemy w zamian spokój. W Atenach określano ten stan jako ἀταραξία – ataraksja (stąd nazwa uspokajającego leku psychotropowego Atarax, wzór chemiczny poniżej). Na Dalekim Wschodzie spokojna nieporuszoność to upekkhā (po palijsku iउपेक्खा). Upekkha to jedna z czterech niezmierzoności umysłu oraz ostatni z siedmiu czynników oświecenia.

Zauważmy też sprawiedliwie, że powstrzymanie się od etykietowania  i widzenie dobrego w złym tudzież złego w dobrym oraz Opatrzności we wszystkim jest też elementem mistyki chrześcijańskiej. Czyż mantra, którą nieustannie powtarzał Rejent Milczek: niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba, nie jest przejawem tej samej mądrości?

Większe niż na górnym zamku w Odrzykoniu pod Krosnem wyrafinowanie w tej kwestii osiągnięto jednak na Dalekim Wschodzie.  W szczególności mam na myśli praktyczną realizację spokoju poprzez praktykę medytacji, odpowiednią delikatną etykę tudzież wsparcie podobnie praktykujących osób. Pożyteczne wydaje się też dharmiczne rozróżnienie pomiędzy dalszym i bliższym przeciwieństwem nieporuszonego spokoju. Dalsi wrogowie spokoju to szeroko rozumiane pożądanie lub awersja. Bliższym zaś przeciwnikiem jest chłodna obojętność albo apatia. Tu warto też zauważyć, że zalecana przez stoików apatheia niewiele ma wspólnego z polskim słowem apatia, która kojarzy się raczej z tępotą. Zaś apatheia to beznamiętność połączona z mądrością. Wedle tradycji wschodniej nieporuszoności nie da się praktykować w oderwaniu od pozostałych niezmierzoności umysłu: kochającej życzliwości, radości i współczucia.

Na koniec jeszcze jedna uwaga, która łączy dobre i złe wiadomości. Zdaje się, że samodzielne osiągnięcie nieporuszonego spokoju jest niezwykle trudne i zawsze to będzie do pewnego stopnia „cyrk w budowie”. Warto więc poszukać nauczyciela. Na podstawie własnych doświadczeń mogę napisać, że znalezienie odpowiedniego jest możliwe i to w zasięgu 10 minut jazdy motocyklem. Kryterium wyboru jest w tym względzie bardzo proste. Jeśli w obecności nauczyciela czujesz, że głęboko nasiąkasz jego spokojem to znaczy, że to jest ten właściwy.

Czego Wszystkim życzę!

 

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!