Psychiatrzy

Jedna z trzech podstawowych zasad filozofii orientalnej mówi, że „każdy byt złożony jest nietrwały”. W sumie coś podobnego mówi fizyka współczesna. Niektórzy nawet twierdzą, że proton rozpada się po . Doktryna o nietrwałości czyli anicca (czyt. aniczcza; sans. अनित्य anitya; pāli अनिच्च anicca) dotyczy wszelkich tzw. uwarunkowanych zjawisk zarówno fizycznych jak i mentalnych a nawet tendencji. Rzeczywiście niektóre tendencje są bardziej trwałe a inne zupełnie nietrwałe. Ja dzisiaj odkryłem na „google trends” taką dość trwałą wieloletnią tendencję, którą ilustruje poniższy wykres.

Ot ciekawość!!! Od 2004 roku liczba wyszukiwań hasła „psychiatra” wzrosła w Polsce dziesięciokrotnie (dla porównania widzicie jak wygląda spadek zainteresowania heavy metalem). Psychiatria to bardzo dynamicznie rozwijający się sektor naszej gospodarki. Hmmm… może w tych czasach to nawet „koło zamachowe” naszej gospodarki. Trzeba przyznać, że ostatnich kilka rządów wiele zrobiło by ten sektor prężnie się rozwijał.

Filozofowie

Dlaczego o tym piszę? Ostatnio powołując się na Chestertona przekonywałem, że każda porządna filozofia powinna być oparta na solidnych faktach empirycznych. Fakty zaś są takie, że zamknięte oddziały psychiatryczne istnieją a zapotrzebowanie na kolejne rośnie dynamicznie. Proszę jednak się tu nie dopatrywać między wierszami żadnej ironii! Cierpienie mentalne jest sprawą bardzo poważną i próba zmierzenia się z tym zagadnieniem jest fundamentem niemal każdego systemu filozoficznego.

Do tej pory ludzkość wymyśliła zaledwie pięć możliwych odpowiedzi na problem cierpienia mentalnego (albo jak kto woli: rozpaczy). Lista w wersji zaproponowanej przez prof. Załuskiego jest taka (pisałem o tym szerzej tutaj):

  • homerycka afirmacja tego „pain in the ass”
  • epikureizm – ogólnie rozumiany jako hedonizm
  • stoicyzm – pojmowany jako obojętność
  • buddyzm – opisywany przez autora jako wyrzeczenie
  • chrześcijaństwo – widziane jako nadzieja

Z tych pięciu zdaje się, że tylko przedostatnia propozycja ma dość mocne potwierdzenia neurobiologiczne, co przy jej wyborze, zwiększa nasze nadzieje, że nie wylądujemy na zamkniętym oddziale psychiatrycznym.  Znani neuronaukowcy piszą (niemalże) wprost, że systematyczne praktykowanie buddyjskiej Ośmiorakiej Ścieżki poprawia zdrowie mentalne lepiej niż inne wymienione tradycje. Mają na to mocne dowody w postaci badań buddyjskich mózgów za pomocą fMRI (polecam na przykład tą lekturę).

Buddyzm ale jaki?

Powiedzmy, że chcemy przetestować działanie Buddhadharmy na sobie. 2500 lat temu Budda zalecił swoim uczniom by medytowali w lasach lub jaskiniach. W pobliżu Krakowa mamy pod dostatkiem jednych i drugich. Bezpośrednio po śmierci Siddhatthy Gotamy buddyzm ulegał jednak licznym podziałom. Ogólnie mamy dwie wielkie szkoły buddyzmu: Theravadę (zwaną czasami Hinajaną) oraz Mahajanę.

We wczesnych latach rozwoju powstała Sthaviravada która, podzieliła się na kilkanaście szkół z których do czasów współczesnych dotrwała tylko Theravada, która praktykowana jest obecnie w Tajlandii, Birmie, Laosie, Kambodży i Cejlonie. Theravada jest buddyzmem w wersji bardziej pierwotnej zbliżonej do nauczania z czasów Buddy. Z kolei Mahajana dzieli się na:   Wadżrajanę (buddyzm tybetański), Zen (występujący w Japonii, Chinach i Korei). Mamy jeszcze  Nichiren i Amidyzm. Te wszystkie skomplikowane podziały odbywają się głównie na abstrakcyjnej płaszczyźnie filozoficznej co ma pewien tylko wpływ na praktykę życia codziennego buddystów.

Jest jeszcze inna kwestia dość interesująca w tym kontekście. Dzielenie się buddyzmu na różne szkoły nie doprowadziło do wojen i prześladowań religijnych, które znamy z historii chrześcijaństwa i islamu. Co ciekawe od samego początku mnisi różnych szkół zamieszkiwali i medytowali wspólnie w tych samych klasztorach. Chrześcijańska Europa potrzebowała na to 500 lat by po okresie wojen religijnych doprowadzić do kilku spotkań ekumenicznych.

Theravada

Co z tej bogatej oferty wydaje się strawne dla umysłu przesiąkniętego zachodnim scjentyzmem? Tybetańska Wadżrajana  zawiera istotną domieszkę magicznego myślenia religijnego, jest pełna rytuałów i zakłada niefalsyfikowalną metafizykę związaną z tantryzmem i szamanizmem. Piękny folklor ale godzi się to z scjentyzmem równie „łatwo” jak tradycyjny katolicyzm. Mahajana to z pewnością bardzo wyrafinowana kultura i filozofia. Logiczny zachodni umysł jednak trudno łyka paradoksalne koany oraz bardzo wymagającą medytację zen. Nie wyobrażam też sobie bym mógł kiedyś dorosnąć do japońskiego lub koreańskiego poziomu samodyscypliny.

Pozostaje więc Theravada. Oryginalna prostota jest zrozumiała dla zachodniej umysłowości. Większość theravadian podąża za oryginalnym nauczaniem Buddy, który odrzucał angażowanie się w metafizykę jako nieproduktywne i zawsze pozostawał na tego rodzaju pytania ostentacyjnie milczący. Theravadianie nie praktykują żadnego rodzaju religijnego kultu a praktyka polega na rozwoju: cnót moralnych, mądrości i medytacji czego istotnym elementem jest rozwój przyjaznego nastawienia „metta bhavana”. Theravada odrzuca istnienie „Boga Stwórcy” a przekonania teistyczne uważane są za szkodliwe bo pośrednio prowadzą do fałszywej koncepcji własnego ego. Oczywiście theravadianie (jak i inny buddyści) nie uznają metafizycznego pojęcia duszy.

Theravada obecnie na Zachodzie stała się popularna poprzez nauczanie Ajahna Chaha i jego następców z Tajskiej Tradycji Leśnej.  Spacerowanie po lesie (zwłaszcza Wolskim) celem znalezienia wystarczająco spokojnego i odludnego miejsca do medytacji to pożyteczne  i przyjemne zajęcie. O tym jednak w kolejnych tekstach. Czego Wszystkim i sobie życzę  (odludnych miejsc w lesie)!

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!