Co by tu napisać co autora poruszy (taki jest cel) a Czytelników nie znudzi? Czasami tak jest, że to co jednych bardzo porusza innych nudzi. Skąd się bierze ten paradoks? Jaka jest jego najgłębsza przyczyna??? Przyczyną jest niezrozumienie.

Dzisiaj będzie o myślach. Wszyscy żyjemy w świecie własnych myśli. Jesteśmy otoczeni własnymi myślami. Czasami bywamy wręcz przez własne myśli prześladowani. Te przejawy życia wewnętrznego docierają do nas bodaj bardziej dobitnie niż obiektywny zewnętrzny świat. Niektórzy tak bywają pochłonięci swoim dialogiem wewnętrznym, że nie zauważają sympatycznych życzliwości świata zewnętrznego.  Można nawet pomylić realność myśli z realnością pomyślanego obiektu.

Czasami prowadzi to do bardzo dziwacznych i w sumie zabawnych nieporozumień.  Historia taka przytrafiła się pewnemu XI wiecznemu mnichowi benedyktyńskiemu. Pisma Anzelma z Canterbury zawierają treści, które z przyjemnością czyta po upływie niemal 1000 lat współczesny fizyk teoretyk. Na przykład taka teza o nadrzędnym znaczeniu intelektu nad Pismem tudzież o pierwszorzędnym znaczeniu rozumu w poznaniu.  To bardzo intrygujące też dla odtwórcy Średniowiecza.  W czasach gdy po Europie biegali jeszcze z toporami dzicy Wikingowie pojawia się filozofia św. Anzelma, która jest swego rodzaju apoteozą intelektu i właśnie myśli. Z jednej strony mamy protoplastów nordyckiego heavy metalu a z drugiej filozofa, który upiera się przy realności bytów pomyślanych.

No ale na czym polega owo wspomniane dziwaczne nieporozumienie opata Anzelma? Gdy pierwszy raz zetknąłem się z tzw. dowodem ontologicznym to miałem bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony ucieszyłem się, że mamy taki kolejny przykład triumfu teoretycznego intelektu i to w ważnej sprawie. Z drugiej zaś strony przemożne  uczucie, że ktoś mnie ordynarnie wkręca i jaja zwyczajne sobie robi. Spodziewam się że taka ambiwalencja jest typowa  dla każdego kto pierwszy raz to widzi. Sądzę że nasz zaprzyjaźniony bloger też zauważa słabość tych rozumowań. Zachęcam do lektury jego tekstów – ukazują się czasami kilka razy dziennie.

Mnisi benedyktyńscy są poprzez regułę zachęcani do medytacji. Pewne jednak normańskio-wikińskie najazdy, które przewalały się prze XI wieczną Europę przeszkadzały Anzelmowi w medytacji bo gdyby posiedział spokojnie tylko krótką chwilkę dłużnej i przyglądałby się własnym myślom  to zauważyłby łatwo, że nie istnieje żaden bezpośredni pomost pomiędzy myślami i rzeczami. W obie zresztą strony.

Oczywiście absolutnie pierwszą przeszkodą w medytacji jest myślenie albo tzw. natłok myśli. To jednak prowadzi  do pewnego nieporozumienia. Czasami ludzie niesłusznie zakładają, że celem medytacji jest wytworzenie stanu umysłu zupełnie wolnego od myśli. Oczywiście takie stany się przytrafiają  (i są tyleż błogie co krótkie). To jest w sumie jednak tylko detal. Chodzi o to by zerwać identyfikację z tym przypadkowym ciągiem myśli, by zauważać jak się pojawiają. Wystarczy przez chwilę tego doświadczyć by docenić jakie fundamentalne ma to znaczenie do szczęśliwiej transformacji życia. Czego Wszystkim i sobie życzę.

Gitara. Omawiam wszystkie akordy, które (w moim przekonaniu) powinien znać gitarzysta heavymetalowy.  W tym wcześniejszym wpisie jest szczegółowy plan. Dzisiaj Am6 czyli akord Am z dodaną sekstą (wielką). W tym przypadku są to dźwięki A C E Fis. Standardowe opalcowanie brzmi wystarczająco dobrze i ma walor dydaktyczny więc proponuję tak to zagrać najpierw:

Am6

Seksta jako interwał jest konsonansem lecz dodana do trójdźwięku Am oczywiście brzmi dysonansowo. Dlaczego warto używać akordów sekstowych?  Porównaj sobie brzmienie Am z Am6. I co? Am6 brzmi dramatycznie – niczym płacz chóru w greckiej tragedii. A propos greckiej tragedii wróćmy jednym zdaniem do medytacji. Zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam! Po kilku latach medytacji można sobie wyrobić stoicyzm, odporny na nawet tragedię w stylu antycznym.

Proponuje jeszcze to opalcowanie:

Am6_2

I życzę z gitarą dobrej zabawy!

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!