Lepiej się spóźnić w dobrym nastroju niż przyjść punktualnie w złym nastroju. Nie ma znaczenia jak wcześnie rano wstajesz lecz raczej to w jakim nastroju wstajesz. Właśnie stosunek do czasu oraz relacja do własnych myśli ma absolutnie fundamentalne znaczenie do naszego szczęścia. Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tą tezą, brzmiało mi to podobnie jak rewelacje Komisji Macierewicza. Sprawy mają się jednak logiczniej.

Po pierwsze w praktyce przeszłość i przyszłość to są jakieś spekulacje, które pojawiają się w naszych myślach w teraźniejszości.   Większość z nas spędza większość życia ciągle opowiadając samemu sobie w myślach jakieś historię z przeszłości lub domniemania tudzież obawy na temat przyszłości. Przeszłość jest absolutnie niezmienna zaś przyszłość niepewna. Dlatego ludzie pogrążeni w rozmyślaniach o przeszłości są smutni zaś ci myślący o przyszłości są niespokojni. Czy Szanowny Czytelnik potwierdza ta obserwację? Kompletnym nonsensem jest rozmyślanie o odległej przyszłości albo przyszłości w nieskończoności czyli … wieczności. Spodziewam się, że na znajomym blogu będziemy mogli wyczytać więcej interesujących socjologicznych obserwacji o niespokojnych ludziach pogrążonych w rozmyślaniach o przyszłości. „Dobrze będzie?”

Po drugie niezauważanie myśli jako po prostu zjawisk pojawiających się w głowie skutkuje złudzeniem pojęcia własnego ego (pisałem o tym tu).   Zaś na pojęciu ego uwiesza się całe cierpienie i niezadowolenie. To nie jest jakaś metafizyka lecz obserwacja empiryczna, którą każdy może powtórzyć. Chodzi o pewien dystans…  czy ja muszę się tak emocjonalnie angażować w wytwory swojego umysłu i jego sprawy? Bynajmniej! Pierwszym który to w Europie zauważył i przeanalizował był podaj Hume ale myśl orientalna w tej kwestii ma znacznie starsze korzenie.

Chociaż nie jestem pewien. Taki np. Św. Tomasz z Akwinu podobno pod koniec życia stwierdził, że wszystkie jego dzieła to „słoma”. Może wystarczyła chwila medytacji by zauważyć złudzenie pojęcia ego i sposób na uwolnienie się od cierpienia. Oczywiście pękniecie tego złudzenia kładzie też cały gmach tomizmu z dalszymi tego konsekwencjami.

OK – to dobry moment by sięgnąć po gitarę. Dzisiaj zamiast teorii akordów będzie o tym jak ukręcić interesujące brzmienie w heavy metalu. Jako fizyk mam tutaj nawet jakieś formalne kompetencje. Albert Einstein stwierdził, że „wszystko powinno być tak proste jak to jest możliwe lecz nie prostsze”. Oto praktyczna ilustracja tej słusznej zasady. Rzut oka na fragment mojej podłogi obok wzmacniacza gitarowego (nie widać tylko bloku zasilającego który zapewnia prąd o natężeniu kilku amperów … ).

DSC01986

Projektując heavy metalowy guitar rig należy kierować się, jak w przykładzie powyżej, zasadami minimalizmu i szlachetnej prostoty. Nie są potrzebne żadne fikuśne efekty brzmieniowe, nie jest potrzebny (a nawet niewskazany) reverb. Niezwykle ważna jest kolejność w łańcuchu efektów. Powyższy przykład jest dość klasyczny:

  1. Najpierw idzie stroik gitarowy (biały polytune tc electronic)
  2. Potem pedały wah. Oba Morleya, pierwszy to klasyczny gitarowy Bad Horsie 2
  3. Dalej kaczka basowa Dual Bass Wah – zastosowana do gitary daje osobliwy niepowtarzalny efekt w stylu solówek Kerry’ego Kinga
  4. Potem kabel zakręca i sygnał trafia do potwornego ultra high gainowego przesteru Bossa Metal Core.
  5. Dalej najlepsza rzecz w tym wszystkim czyli przester Bogner Red Ecstasy. To jest najlepsza rzecz jaka może przytrafić gitarzyście.
  6. Potem jest nieco nietypowo. Niebieska kostka chorus Dreamscape tc electronic. W zasadzie efekty modulacyjne daje się zazwyczaj przed przesterem ale dla mnie po serii eksperymentów brzmi to lepiej po przesterze.
  7. Na koniec oczywiście delay. W tym przypadku trzykanałowy ten wielki niebieski też tc electronica.

 Minimalizm i szlachetna prostota gwarantują, że dźwięk się nie degeneruje w długim łańcuchu efektów. Poniżej próbka brzmienia generowana przez ten obwód. Włączony jest przester Bogner Red Ecstasy, odrobina chorusa oraz nieco krótkiego delaya, chwilami pedałowanie. Wzmacniacz ustawiony na clean. W tym przykładzie nie chodzi o melodię ani o riff lecz tylko o wulgarne brzmienie które, jako ktoś znajomy wspomniał, samo może obrażać uczucia religijne. Klikając poniższy link zawierasz ze mną umowę w której zgadzasz się na obrazę Twoich uczuć religijnych oraz zrzekasz się roszczeń finansowych związanych z pokryciem kosztów ewentualnej psychoterapii:

Czego Wszystkim i sobie życzę (dystansu do życia)!

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!