Bycie równocześnie kaznodzieją i muzykiem heavy metalowym nie jest łatwe. Kaznodzieja musi budować autorytet zaś od muzyka heavy metalowego oczekuje się opozycji względem autorytetów społecznych i ich podważania. O czym poucza nas Kościół Matka nasza w drugą niedzielę Adwentu? Pochylmy się nad dzisiejszą Ewangelią:

Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi».

Czytamy o spektakularnych przypadkach uzdrowień: „niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą„. Jak to rozumieć? Oczywiście jako zobowiązanie. Wypada coś zrobić by pomóc choremu człowiekowi. Powodów jest kilka. Ponieważ opowiedziałem się tutaj jako chrześcijański naukowy hedonista to pierwszym i podstawowym powodem pomagania innym jest oczywiście miłość własna. Idę jutro oddać krew. Może ktoś chce dołączyć? To przysługa, która niewiele kosztuje. Zaś zyski są liczne i  wymierne: jest satysfakcja przez co podnosi się moje poczucie własnej wartości, jest to na tyle oryginalne by mnie bawiło, po oddaniu krwi człowiek czuje się lekko oszołomiony jak po jednym głębszym, oddanie komuś krwi to działanie twórcze, krew to heavy metal – jest więc moc,  no i jako kaznodzieja daje przykład, zwłaszcza innym kaznodziejom a to lubię najbardziej itp itd.

A propos innych kaznodziejów to wiem, że konkurencyjni kaznodzieje przyjmują pieniądze od wiernych by się modlić np. „w intencji powrotu do zdrowia” lub „udanej operacji”. Czy to jest OK??? Obawiam się, że takie działanie NIE jest etyczne. Było na temat hedonizmu to teraz na temat nauki. Jest niezwykle zacna fundacja, która przyznaje granty na badania związków pomiędzy nauka i religią – Fundacja Templetona. Otóż kilka lat temu pobożna Fundacja Templetona finansowała badania nad skutecznością modlitw w intencji powrotu do zdrowia.    Wybrano w tym celu 1802 chorych, którzy przeszli operacje serca (wszczepienie  bypassów). Znaleziono w trzech kościołach licznych  ochotników do tego by się modlić w intencji chorych. Chorych podzielono losowo na trzy grupy:

  • w pierwszej grupie byli chorzy za których się modlono by powrócili do zdrowia lecz oni nie wiedzieli, że wierni się za nich modą
  • druga grupa była grupa kontrolną – nie modlono się za nich
  • w trzeciej grupie byli chorzy za których się modlono i byli o tym oni poinformowani.

Cały „eksperyment modlitewny” przeprowadzono zgodnie z regułami metodologii naukowej.  Zadbano o właściwe statystyki itp. Eksperyment znany jest jako „STEP project” (Study of the Therapeutic Effects of Intercessory Prayer – STEP) i był przeprowadzony pod kierownictwem prof Harvardu Herberta Bensona. Intencją badań i pobożnego sponsora było POTWIERDZENIE hipotezy o skuteczności modlitwy wstawienniczej o uzdrowienie. Przeznaczono na te badania poważne środki w wysokości $2 373 952 (prawie dwa i pół miliona dolarów). Mierzono liczbę „poważnych komplikacji pooperacyjnych”. Wyniki były następujące:

  • w pierwszej grupie (za którą się modlono bez wiedzy chorych) było 52 procent komplikacji pooperacyjnych
  • w grupie kontrolnej za którą się nie modlono – 51 procent komplikacji
  • w grupie trzeciej za którą się modlono przy ich wiedzy – 59 procent komplikacji.

Ooooops!!! Po zakończeniu badań w roku 2004 w sprawozdaniu dla Fundacji Templetona prof. Benson napisał, że „intercessory prayer had no effect on complication-free recovery from heart surgerymodlitwa wstawiennicza nie ma żadnego wpływu na właściwy powrót do zdrowia po operacji serca„.  Nie wiem czy Fundacja Templetona planuje dalsze badania w zakresie innych chorób lub operacji (albo rytów mszy!) ale ja jako kaznodzieja informuję, że od dziś nie przyjmuję intencji modlitewnych za chorych by, w świetle powyższego, komuś nie zaszkodzić.  Po prawdzie to nikomu jeszcze do głowy nie przyszło by mi za to zapłacić  – pewnie dlatego, że jestem samozwańczym kaznodzieją. Na stronie Fundacji Templetona można znaleźć jeszcze wiele innych inspiracji naukowych i kaznodziejskich ale o tym innym razem.

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!