Jak pisze św. Paweł: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść” (1 Kor 6,12). Można nawet krytykować poważnych filozofów, nie zapoznając się bezpośrednio z ich tekstami, ale jest to bardzo mało wydajne podejście. Na taki fenomen trafiłem ostatnio szukając krytyki poglądów prof. Dennetta. Proszę bardzo:

Słuchając wykładu ks. dr Wojciecha Grygiela mam trudne do odparcia wrażenie, że prelegent czerpie wiedzę na temat Jeźdźców Apokalipsy nie z ich oryginalnych tekstów lecz z jakichś fragmentarycznych pośrednich opracowań. Czyżby z mojego bloga? Jeśli się mylę to koniecznie proszę mnie poprawić! Do tej pory referowałem tutaj poglądy współczesnych empirystów oczekując jakiejś solidnej krytyki. Ponieważ zainteresowani, z oczywistych powodów, nie mogą się  do powyższego wykładu odnieść to w imię uczciwości intelektualnej przyjmuję posadę adwokata Jeźdźców Apokalipsy. Przecież nawet na procesach kanonizacyjnych jest adwokat diabła …

Na początek chciałbym podkreślić, że to bardzo dobrze, że  podjęto polemikę z tzw. nowym ateizmem. Pierwsze próby nie muszą być doskonałe. OK. Teraz lecimy po kolei. Cytuje prelegenta i dodaję swój komentarz:

8 minuta 30 sekunda: „Będę chciał dowieść że, ci trzej panowie (Hawking, Dennett,  Dawkins) są dobrymi naukowcami ale złymi ateistami. Oni głoszą się ateistami. (…) ale są złymi ateistami bo nie byli mnie wstanie przekonać bym porzucił wiarę. Cenię ich jako naukowców ale nie przekonują mnie że Pana Boga nie ma.”

Nie ma czego dowodzić bo przynajmniej dwóch z trzech wymienionych naukowców wyraźnie twierdzi, że nie mają pewności w kwestii nieistnienia Boga. Gdyby prelegent zechciał przeczytać „Boga urojonego” (mogę pożyczyć swój egzemplarz bo rozumiem, że księdzu nie wypada kupować) to znalazłby zaproponowaną przez Dawkinsa siedmiostopniowa skalę wiary i niewiary na której Dawkins określa się jako agnostyk, który nie widzi powodów by uznać istnienie Boga ale też zaznacza, że nie ma w tej kwestii pewności. Dennett określa się jako ateista. Wylicza historię nieskutecznych dowodów na istnienie Boga („Odczarowanie” str. 281) ale podobnie jak Dawkins stwierdza, że nie ma dowodu nieistnienia Boga (proszę popatrzeć tu minuta 21:  http://www.youtube.com/watch?v=l_h-Gkx83PM ). Cel postawiony w tytule tego wykładu wydaje się więc zupełnie jałowy. Następnie prelegent argumentuje, że Hawking, Dennett,  Dawkins są dobrymi naukowcami – tu rzeczywiście nie ma kontrowersji.

11 minuta: „Co to znaczy być ateistą? (…) Jeżeli popatrzymy sobie na wszędobylską Wikipedię to okaże się, że ateizm w najbardziej prostej postaci jest definiowany jako brak wiary w istnienie boga, bóstw i sił nadprzyrodzonych jako sprzecznych z rozumem i nienaukowych. Wydaje się że to jest bardzo na nasz cel przydatna definicja”.

Od filozofa wymagana jest większa doza subtelności intelektualnej niż wzięcie najprostszej definicji z Wikipedii. Jeśli można próbować podciągnąć poglądy bohaterów wykładu i Jeźdźców Apokalipsy pod jedną definicję z Wikipedii to zdecydowanie bliżej byłoby określić ich jako ateistów semiotycznych. Pogląd taki nazywamy inaczej ignostycyzmem i definicja na Wikipedii jest tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ignostycyzm.  Następnie prelegent słusznie podkreśla by prowadzone rozumowania były sprawne pod względem logicznym co wobec tego co wygłasza chwilę później jest dość zabawne:

12 minuta 40 sekunda: „Kolejnym złym przejawem ateizmu jest wtedy kiedy zanegowany zostaje jedynie pewien wybrany atrybut Boga a nie jego jakaś generalna ogólna koncepcja. Czyli można sobie taki pewien target ustawić i powiedzieć, że będę nogował atrybut Boga jako stwórcy i to na przykład będzie czynił Hawking”.

Powyższy argument (powtórzony kilkukrotnie w czasie wykładu) jest niegodny filozofa. By zaprzeczyć koniunkcji wystarczy sfalsyfikować JEDEN jej element. Powiedzmy, że chcę się jakoś krytycznie odnieść do religii starożytnych Greków. Wierzyli oni, że na górze Olimp mieszkają bogowie i herosi i że  Zeus ciska piorunami a Eros strzałami  i że Atena wyskoczyła z głowy Zeusa i że Pandora miała jakąś puszkę, której nie można otwierać itp itd. I co? Jeśli chcę sfalsyfikować grecką starożytną religijność to niby muszę te wszystkie mity kolejno obalać? Serio??? Nie muszę! Bo pomiędzy nimi jest spójnik „i” – tak samo jak w każdym porządnym religijnym Credo. By być ateistą względem religii starożytnych greków wystarczy wejść na Olimp i zobaczyć, że nie mieszkają tam bogowie.

34 minuta 30 sekunda: „Skąd się wzięły prawa fizyki? Nie wiemy. Dlatego pytanie o Inteligentnego Architekta (…) przesuwa się na wyższy poziom. (…) Nie wiemy skąd się wzięły te prawa które pozwoliły na wyłonienie się Wszechświata (…) i w ten sposób nie można dowodzić że Pana Boga nie ma.”

Daniel_dennettJako kawiarniany filozof amator mogę z całą odpowiedzialnością napisać, że powyższa argumentacja jest bardzo słabiutka filozoficznie. Albo coś może istnieć bez przyczyny albo nie. Jeśli tak, to prawa fizyki mogą istnieć bez przyczyny. Jeśli nie, to dlaczego Bóg może istnieć bez przyczyny? Oczywiście może ex definitione ale tu popadamy w błędne koło bo dlaczego prawa fizyki nie mogą zaistnieć ex definitione bez przyczyny? Nieprawdaż? Tylko sparafrazowałem Denneta: „Odczarowanie” str. 282. Gdyby ks. dr Grygiel przeczytał Dennetta to ten argument nie pojawiłby się w trakcie wykładu albo byłby jakiś inaczej podjęty. Potem prelegent sumiennie referuje w skrócie największe osiągnięcia Dawkinsa by w pewnym momencie zadać to samo pytanie o przyczynę praw biologii. Odpowiedź byłaby analogiczna do tego co pisałem wyżej na temat pochodzenia praw fizyki.

Ostatnie kilka minut wykładu poświęcone jest na zreferowanie poglądów Daniela Dennetta. Odniosłem wrażenie, że prelegent zgadza się z tezą Dennetta, że religia jest zjawiskiem, które może być wyjaśnione na sposób naturalny. W pewnym momencie pojawia się ciekawa dygresja:

53 minuta 40 sekunda: „W tych kontekstach religijnych naturalistów często pojawia się taka teza, że można w sposób naturalny (…) wygenerować szczęście. Że szczęściu odpowiada pewien stan w mózgu i to wystarczy”

W tym miejscu czuje się wyróżniony bo mam nieodparte wrażenie, że to cytat (a właściwie parafraza) tezy z mojego bloga (link). Dalszy komentarz prelegenta do tego jest taki:

„Dobrze ale co zrobić z problemem śmierci? Jeżeli ja osiągnę jakiś stan szczęścia to chce żeby on się kontynuował. Nie chce przerwać bo to byłoby nielogiczne”.

Opis własnych stanów mentalnych nie jest dobrym argumentem filozoficznym. Doskonale rozumiem chęć kontynuowania szczęścia w nieskończoność ale jednak to, że pewne rzeczy się kończą nie jest nielogiczne – to jest typowe. Mógłbym w tym miejscu powołać się na motto dotyczące „potęgi nauki i seksu” i podać jakiś pikany przykład na to, że pewne szczęśliwe rzeczy się kończą ale się powstrzymam.

W trakcie wykładu kilka razy z ust księdza słyszymy tandetne chwyty retoryczne: porównanie Dawkinsa do psa, Dennetta do Santa Claus. Po Hawkingu też  dałoby się analogicznie łatwo pojechać ale prelegent się powstrzymał. Ani to nie jest śmieszne ani nic nie wnosi do sprawy. W podsumowaniu prelegent powtarza argument, że od ateistów należy wymagać negowania wszystkich aspektów Boga. To było już komentowane powyżej.

Skoro (na potrzeby tego tekstu!) przyjąłem rolę adwokata Jeźdźców Apokalipsy to napiszę na koniec tak: uczciwa polemika wymaga trzymania się przez obie strony tych samych definicji używanych pojęć. Jeśli Jeźdźcy Apokalipsy polemizują z nieodpowiednimi aspektami Boga to strona teologiczna powinna podać jasną i znaczącą oraz koherentną definicję lub tezę dotyczącą Boga, która byłaby falsyfikowana.

Czego Wszystkim i sobie życzę (koherencji oczywiście)!

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!