Przez ostatnie dni, w ramach edukacji domowej, uczyłem syna fizyki licealnej: mechaniki klasycznej, termodynamiki, elektrodynamiki. Lubię to robić. Lubię pokazywać po co wprowadza się pewną niewielką liczbę nowych pojęć by wyjaśniać wielką liczbą różnych zjawisk.  W ten sposób tworzy się jakby naukową mitologię: mit potencjału, mit ładunku elektrycznego, mit pola elektrycznego. Kilkanaście nowych dla ucznia pojęć-mitów wyjaśnia tysiące zjawisk fizycznych. Chytry trick.

Prowadzenie prostej lekcji dla własnego dziecka pozwala na chwile refleksji filozoficznej. Takie tworzenie nowych naukowych mitów (siła, potencjał, pole elektryczne) nie jest sprzeczne z  filozoficznym ograniczeniem, znanym jako brzytwa Ockhama, by nie tworzyć bytów ponad konieczność. Przecież liczba wyjaśnianych zjawisk jest znacznie większa niż liczba wprowadzonych pojęć więc cały system jest prostszy. Jednak tylko niektóre z mitów można poddać bezpośredniemu pomiarowi (nie mierzymy np. bezpośrednio potencjałów, funkcji falowej itd.). Mówimy, że niektóre mity są wewnątrz teorii i nie należą do tzw. brzegu empirycznego. Wszystkie jednak pojęcia i prawa pozostają pomiędzy sobą we wzajemnych relacjach.

Czasami by wyjaśnić jeszcze więcej zjawisk trzeba zrezygnować z niektórych pojęć lub zastąpić innymi ogólniejszymi. W czasach rewolucji kopernikańskiej zrezygnowano z pojęcia epicyklu i deferenta i Kepler zastosował w astronomii pojecie elipsy. W fizyce 100 lat temu zrezygnowano z pojęcia eteru a wcześniej flogistonu. Te naukowe mity nie miały odpowiedniej mocy wyjaśniania świata.

Dlaczego piszę o tym jako kaznodzieja? Zwrócicie uwagę, że wymienione powyżej mity naukowe często są niewidzialne. Nie mierzymy potencjałów, nie widzimy poła elektrycznego, nie widzimy funkcji falowej ani elektronów. Mimo to utrzymujemy istnienie tych niewidzialnych bytów. Z dwu powodów: bo mają moc wyjaśnienia wielu zjawisk i pozostają w logicznych relacjach z wielkościami które możemy bezpośrednio obserwować.

W istocie nie chodzi tu tylko o użyteczność naukowych mitów i ich moc wyjaśniania. Chodzi o SENS tych pojęć. Wielkość niby fizyczna która  nie miałaby możliwości wyjaśniania zjawisk i nie pozostawałby w logicznych relacjach z innymi wielkościami lub obserwacjami nie miałby żadnego SENSU. Tydzień temu, relacjonując lekturę dwu książek, zastanawiałem się nad pojęciem wolnej woli. Jakie obiektywnie obserwowane zjawiska wyjaśnia pojęcie wolnej woli? Jaki ma wiec sens?

Dzisiaj kaznodzieje analizują pojecie i teologiczny sens Trójcy Świętej. Moje skromne dydaktyczne rozważania przy okazji lekcji fizyki mogą być dla zainteresowanych motywacją do rozważań głębszych a nawet teologicznych. Czego Wszystkim i sobie życzę!

Śledź bloga na facebooku!
Bądź na bieżąco!